top of page

Żoną miałam być...



To miał być najpiękniejszy dzień dla mnie, dla Niego, naszych rodzin. Miały lać się łzy szczęścia i wzruszenia. Zamówiłam pogodę na ten dzień, miało świecić pełne i ciepłe słońce. Miałam piękną białą suknię, on garnitur w kolorze głębokiego granatu. Mieliśmy świadków, zaproszonych niewielu gości. Miało być kameralnie, wśród naszych najbliższych. Miało być idealnie.

Nie było.

Nie było najpiękniejszego dnia dla mnie, dla Niego, naszych rodzin. Nie było łez szczęścia i wzruszenia. Padało niesamowicie, ale nadal miałam swą białą suknię. Świadków już nie mieliśmy, niewielu gości było odwołanych. Nie było kameralnie, nie było idealnie.

Rozstaliśmy się w zgodzie, jak na dojrzałych i dorosłych przystało. Bez pokrzyku i poklasku. Zawsze mówi się, że wina leży po obu stronach. Leży. Im bardziej mi zależało na przygotowaniach, planowaniu tego wydarzenia i im bardziej to okazywałam, tym Piotr był bardziej wycofany. Zdecydował, że w jego życiu ważniejsza jest zabawa i jego definicja carpe diem z kolegami. Na początku to były nasze wspólne plany o wspólnym gniazdku i życiu. Z czasem, gdy słowo ciałem się działo, Piotr coraz bardziej się tego bał. Zbyt zaślepiona byłam radością i przepełniona do niego miłością. Byłam cała w skowronkach nie rozglądając się, co dzieje się wokół mnie i obok mnie.

Tydzień przed ślubem złapał mnie za dłoń, ale już nie tak jak zawsze. Spojrzał mi głęboko w oczy i wyjawił szczerą prawdę, że jednak nie jest gotowy na tego typu krok, że przeprasza. Zapewnił, że na swój sposób mnie kocha, że znajdę kogoś na jego miejsce i bardziej wartościowego, kto mnie nie skrzywdzi i, że robi to dla mojego dobra i kiedyś mu podziękuję. Myślałam, że to rodzaj jakiegoś nieśmiesznego żartu.

To nie był żart.

Cholera, jak to jest, że jednym wychodzi, a drugim po prostu nie?

Dopadła mnie ambiwalencja. Nie zachowałam się jak typowa, klasyczna opuszczona niedoszła panna młoda. Nie zrobiłam awantury jak na filmach, nie krzyczałam, ale cicho płakałam. Miałam do Piotra jednocześnie żal i wdzięczność. Najzwyczajniej w świecie przestał mnie kochać. To się zdarza. Być może, że kiedyś mu za to podziękuję. Lepiej, aby do ślubu nie doszło, niż mielibyśmy spotkać się z wielkim rozczarowaniem tuż po.

Nic nie dzieje się bez przyczyny. Wszystko dzieje się po coś.


Żoną miałam być, miał być ślub i wesele też. Sukienka samotnie w szafie lśni, nie założy jej już nikt.

~ Monika Brodka

 

Endless Dream

Juliette

Recent Posts
Search By Tags
Nie ma jeszcze tagów.
bottom of page